13 Sty 2024, 11:05:19
Grupa sir. Franklina nieustannie parła naprzód, przedzierając się przez bagna, gęste zarośla i wszelkie przeszkody, jakie stawiała przed nimi wyspa. Morale wśród ludzi było beznadziejne. Wielu członków załogi miało już dość ciągłej wędrówki. W ich oczach misja straciła już sens, a sir. John Franklin popełnił błąd. On sam jednak nie dopuszczał do siebie takich myśli. Uparcie wierzył, że zaraz za pagórkiem, kolejnym kilometrem odnajdzie przejście i chwałę. Taką wiarę podzielał tylko jego adiutant, młody kpt. Fitjames. Franklinem znają się od kilku dobrych lat. Fitjames został przydzielony do starego admirała w ramach nauki. Admiralicji Ligi jest przekonana, że po odbyciu szkoły marynarskiej i oficerskiej ci najzdolniejsi powinni odbywać szkolenia przy doświadczonych dowódcach. Młody kapitan spędził u boku sir. Johna pięć lat, towarzysząc mu przy wielu podróżach i przygodach. Teraz adiutant był jedynym spoiwem trzymającym załogę w ryzach. Podczas nocnego obozu większość z ludzi cicho szeptała o buncie, nie chcieli wszak ginąć z powodu niezaspokojonych ambicji. Po wielu dniach wędrówki grupa powróciła na pozycje wyjściowe. Rozległe bagna uniemożliwiały im dalsze posuwanie się na południe. Musieli więc wrócić na północ i skierować się ku zachodowi, tak aby móc ominąć rozlewiska. Podróż nie szła po ich myśli. Coraz bardziej brakowało żywności, i gdyby nie genialny pomysł kaprala Abramsa, aby wysłać grupy w poszukiwaniu żywności, najprawdopodobniej już dawno załoga skazana byłaby na głodówkę. Przez niektórych sir. John nazywany jest "buciorem". Ma to związek z jego niepowodzeniem podczas jednej z wypraw. Wtedy to, skazani na głodowanie, ludzie Franklina, jak i on sam, jedli własne, wygotowane, skórzane buty. Teraz demony przeszłości znowu pojawiły się przed oczami Admirała. Na domiar złego, załoga straciła łączność z centrum dowodzenia w Kacperpolis, co dodatkowo komplikowało ich już i tak złą sytuację. Przesuwając się naprzód, w pewnym momencie dotarli do dziwnego kręgu wysokich kamieni. Na środku nich stał ogromny posąg przedstawiający jakąś postać. Wśród ekspedycji badawczej znajdowało się kilku archeologów i badaczy. Podnieceni od razu zaczęli badać kamienie.
- Nigdy czegoś takiego nie widziałem. To niezwykłe. Najprawdopodobniej to pozostałości po jakiejś cywilizacji. - mówił jeden z archeologów.
Nikt nie spodziewał się jednak przykrych konsekwencji ich postoju. Nie minęła chwila, gdy przed badaczami pojawiła się dziwna postać. Zupełnie nagi mężczyzna ze skórą wilka na plecach. Warcząc, patrzył na badaczy złowrogo. Zdezorientowani nie byli gotowi na szybki, szaleńczy atak. Napastnik powalił dwóch ludzi, dotkliwie ich raniąc. Dopiero kpt. Fitjames zabił napastnika trzema strzałami w klatkę piersiową. Sir. John błyskawicznie wydał rozkaz, aby opatrzyć rannych i zebrał swoich żołnierzy. Nie ukrywał roztrzęsienia.
- Co to miało być do jasnej cholery?!
- Wygląda na to, że nie jesteśmy sami się. - odpowiedział mu Fitjames - na tych terenach muszą żyć jacyś ludzie, a to. - kapitan wskazał na krąg kamieni. - wygląda mi na jakieś miejsce kultu.
Na jego słowa jeden z żołnierzy kiwnął głową.
- Widywałem już takie miejsca. Podczas pobytu w Kacperpolis ludzie mówili, że te tereny zamieszkuje jakiś dziki i niebezpieczny lud. Część z nich zwą Ulfhednarami.
- A więc mieliśmy szczęście, że trafiliśmy tylko na jednego. - rzucił sir. John patrząc na ciało zabitego szaleńca.
- Nigdy czegoś takiego nie widziałem. To niezwykłe. Najprawdopodobniej to pozostałości po jakiejś cywilizacji. - mówił jeden z archeologów.
Nikt nie spodziewał się jednak przykrych konsekwencji ich postoju. Nie minęła chwila, gdy przed badaczami pojawiła się dziwna postać. Zupełnie nagi mężczyzna ze skórą wilka na plecach. Warcząc, patrzył na badaczy złowrogo. Zdezorientowani nie byli gotowi na szybki, szaleńczy atak. Napastnik powalił dwóch ludzi, dotkliwie ich raniąc. Dopiero kpt. Fitjames zabił napastnika trzema strzałami w klatkę piersiową. Sir. John błyskawicznie wydał rozkaz, aby opatrzyć rannych i zebrał swoich żołnierzy. Nie ukrywał roztrzęsienia.
- Co to miało być do jasnej cholery?!
- Wygląda na to, że nie jesteśmy sami się. - odpowiedział mu Fitjames - na tych terenach muszą żyć jacyś ludzie, a to. - kapitan wskazał na krąg kamieni. - wygląda mi na jakieś miejsce kultu.
Na jego słowa jeden z żołnierzy kiwnął głową.
- Widywałem już takie miejsca. Podczas pobytu w Kacperpolis ludzie mówili, że te tereny zamieszkuje jakiś dziki i niebezpieczny lud. Część z nich zwą Ulfhednarami.
- A więc mieliśmy szczęście, że trafiliśmy tylko na jednego. - rzucił sir. John patrząc na ciało zabitego szaleńca.
(-) JKM Dagobert III
Z bożej łaski Król Winkulijczyków, Volkiańczyków, Santyjczyków, Burgiów, Szelenów, Górnego i Dolnego Nebtawii, Goruzji, Rostonii, Raghall Szwecilandii, Wielki Książę Siedmiogrodzki, Cherski, Alemański i Batawski Ramandzki, Trzygrodzki, Opiekun Nowej Hirshbergii, Nowoweerlandzki, saraceński, arcyksiążę osaczeski, Wielki Mistrz Zakonu Szymonnitów etc.